Nikt nie wykona mojej pracy lepiej, niż ja sama. Szkoła życia: Lekcja 1

Życie daje nam różne lekcje. Niekiedy uczy nas na błędach, a czasem poprzez pozytywne wydarzenia, ukierunkowuje sposób myślenia i patrzenia na świat. Staram się dostrzegać te sytuacje i traktować jak lekcje, które trzeba będzie odrobić w przyszłości.

Dziś chciałabym zaproponować wprowadzenie nowej tradycji na blogu. Pod koniec każdego miesiąca pojawi się tu wpis, którego tematem będzie życiowa lekcja, jaką dostałam ja, bądź ktoś z moich czytelników. Oczywiście, jeśli będziecie chcieli się tym podzielić, do czego gorąco zachęcam.

Zastanawialiście się kiedyś, czego nauczyliście od swoich rodziców, dziadków, ludzi z którymi macie na co dzień do czynienia? Nie jest żadną tajemnicą, że osobowość człowieka kształtuje się już od pierwszych chwil jego życia, jak również to, że nasi najbliżsi mają bardzo duży wpływ na to, jakie cechy w sobie wykształcimy.

Dziś podzielę się tym, czego nauczyłam się od dwóch, bardzo ważnych osób w moim życiu: mamy i babci. Przytoczę dwie scenki, które wydarzyły się ubiegłego lata. Stanowią one tylko przykłady pewnych zachowań, moją intencją jest zobrazowanie ogólnej postawy. Zaczynamy!

Scenka pierwsza:

Godzina dziewiąta rano. Dzwonię do mamy. Obie jesteśmy chore, ubiegłej nocy jeszcze jedna i druga walczyła z gorączką.
Ja: Cześć mamuś, co robisz?
Mama: Nic.
W słuchawce słyszę hałas niemiłosiernie skrzypiącego autobusu. Nie daję za wygraną.
Ja: Jak to nic? A gdzie jesteś?
W słuchawce, zamiast odpowiedzi nadal słyszę te hałasy, tym razem automatyczny przewodnik informuje, do którego przystanku zbliża się autobus.
Ja: No gdzie jesteś mamo? Tylko bez wykrętów.
Mama: W autobusie. Jadę do banku.
Ja: Ale jak to? Jesteś chora.  Nie musisz wlec się tam autobusem, mogłaś poczekać, aż tata wróci z pracy i to załatwi.
Mama: Przecież wiesz, że będzie najlepiej jak załatwię to sama. (W domyśle, przecież nikt nie załatwi tego lepiej niż ja) A ty co robisz córeńko? Uwielbiam, gdy mama mówi do mnie „córeńko”🙂
Ja: Nic specjalnego, trochę posprzątałam w mieszkaniu.
Mama odwdzięcza się pytaniem: Pewnie jeszcze masz gorączkę, po co się bierzesz sama za sprzątanie, zamiast poczekać, aż (tu pada imię mojego męża) wróci z pracy i posprząta?
Ja: Tak, ale rozumiesz chyba, że nie umiem chorować w bałaganie?! 

Lekcja pierwsza: 
Nikt nie wykona mojej pracy lepiej, niż ja sama.

W naszym przypadku, jest to argument nie do zbicia, dalsze tłumaczenie nie jest potrzebne. Co więcej, jeśli już nawet pozwolisz komuś na wyręczenie Cię w pewnych sprawach, wielce prawdopodobne jest to, że trzeba będzie to poprawić. Po co więc dodatkowy kłopot? Czy nie lepiej od razu zrobić to po swojemu i nikomu nie zawracać głowy?
W tym miejscu chciałabym wyjaśnić, że mężczyźni, o których mowa powyżej, nigdy nie stronią od domowych obowiązków. To my kobiety, mamy taki sposób myślenia, i już 🙂 Był czas, że starałyśmy się z tym walczyć, na próżno, to jest silniejsze od nas, rozumiecie, prawda? 😉

Scenka druga:

Występują: moja babcia, mama i ja.

Siedzimy z mamą na podwórku przed domem babci, czytamy książki i pijemy kawę – to nasze ulubione zajęcie w upalne dni. Babcia plewi w ogródku. Dlaczego robi to sama, skoro jej córka i wnuczka (obie w sile wieku) siedzą bezczynnie i delektują się kawą na świeżym powietrzu? A to dlatego, że nie zostałyśmy dopuszczone do pracy. Jak to możliwe? Patrz zasada powyżej. Przecież nikt nie wyplewi ogródka lepiej niż ona sama, przecież możemy coś zepsuć, nie umiemy tak dobrze jak ona, itp. Mama musiała od kogoś przejąć tę wiedzę, żeby później przekazać ją mnie 😉
Babcia spędziła w ogródku prawie trzy godziny. Umorusana jak dziecko, które wytaplało się w kałuży, nagle wyłania się zza ogrodzenia, wołamy ją: „Babciu, chodź, zrobimy ci kawę, usiądź z nami, odpocznij trochę”. Uff, udało się ją namówić. Babcia siadła, przyniosłam jej kawę, nie minęło dziesięć minut… babcia myśli na głos: „Co by tu jeszcze zrobić, żeby nie siedzieć tak bezczynnie?”

Lekcja druga: 
Nieważne ile już dziś zrobiłaś – zrób coś jeszcze. 

Historie te, mimo iż wydarzyły się naprawdę, można potraktować z przymrużeniem oka. Śmieszą mnie, za każdym razem, gdy sobie o nich przypomnę, ale tak naprawdę, są dla mnie jednymi z ważniejszych lekcji, jakie dostałam w życiu. Jestem ogromnie wdzięczna mojej mamie i babci za to, czego nauczyły mnie swoją postawą. 
Bo rzeczywiście są sprawy, których nikt za mnie nie załatwi, 
są marzenia, które mogę zrealizować tylko ja sama, 
w tym przypadku wiem, że nie warto oglądać się na innych. 
I wiem, że warto robić coś więcej niż wszyscy. 
To procentuje.
To jak, Moi Drodzy, przyłączycie się do nowej, blogowej tradycji? 
Napiszcie, czego nauczyliście się od innych, opiszcie lekcję, jaką dało Wam życie i ślijcie maila na adres, który znajdziecie w zakładce „Kontakt”, w tytule wpisując „Szkoła życia”.

Z niecierpliwością czekam na Wasze historie 🙂

2 komentarze dotyczące “Nikt nie wykona mojej pracy lepiej, niż ja sama. Szkoła życia: Lekcja 1”

  1. Od jednych uczę się przez to, co robią dobrego i co im wychodzi.Inni uczą mnie przez swoje porażki.
    Każdy człowiek, każda relacja czegoś nas uczy. Jeśli tylko chcemy to dostrzec.
    Nauczycieli wokół bez liku, kwestia tylko czy starczy determinacji aby lekcje odrobić.
    Dziecko do 3/4 roku posiada neurony lustrzane, w nich odbijają sie jego bliscy… i zostają do czasu aż postanowi zmienić to
    czego nie akceptuje, lub wzmocnić to, co chce przekazać dalej.
    Rodzice dali nam lekcje w takiej formie w jakiej umieli.To nasza odpowiedzialność co z tym zrobimy…i nasza wolność lub jej brak 🙂
    Ciekawy temat Magdo 🙂

Comments are closed.

Scroll to Top